Przejdź do treści Wyszukiwarka

Szef górniczej Solidarności: Dla niektórych najlepszym rozwiązaniem jest to, w którym Polska importowałaby cały węgiel, a swój całkiem zlikwidowała

  • czwartek, 09 Marca 2023
  • Branże
  • Autor: Admin

Bogusław Hutek / fot. T.Gutry


Bogusław Hutek / fot. T.Gutry

– Gdy w 2020 roku zaczynaliśmy rozmowy na temat umowy społecznej, sygnalizowaliśmy w rozmowach z rządem, że może być problem z metanem. Wówczas premier Mateusz Morawiecki zapewniał nas, że mamy osobną ścieżkę dojścia, jak to mówiono, że węgiel będzie wydobywany do 2060 roku. Już przy negocjacjach umowy społecznej okazało się, że to nie będzie 2060, a 2049 rok. Niestety, i te zapewnienia okazują się płonne – mówi przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ „Solidarność” Bogusław Hutek w rozmowie z Barbarą Michałowską.
 
 – Jako górnicza Solidarność alarmujecie, że jeśli unijne rozporządzenie dotyczące redukcji metanu wejdzie w życie, dojdzie prawdopodobnie do likwidacji 2/3 polskich kopalń. Ile dokładnie jest w Polsce kopalń metanowych?
 
– W Polsce większość kopalń węgla energetycznego to kopalnie metanowe. Także wszystkie kopalnie węgla koksowego są kopalniami metanowymi. Kopalnie metanowe węgla energetycznego emitują średnio od 8 do 14 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla. Jeżeli chodzi o kopalnie węgla koksowego to emitują one od 14 do nawet 30 ton metanu na 1000 ton węgla. Jeżeli wejdzie rozporządzenie unijne w takim kształcie, jaki jest proponowany, to w 2027 roku z kopalń węgla energetycznego pozostaną kopalnie: Piast, Ziemowit, Bolesław Śmiały, Bogdanka, Janina i Sobieski. 6 kopalń. Z węglem koksowym będziemy zaś mogli się całkiem pożegnać.
 
– Dlaczego przewidywane unijne rozporządzenie dotyczące redukcji emisji metanu jest dla kopalń tak groźne?
 
– Jeżeli rozporządzenie wejdzie w życie w obecnym brzmieniu, to od 2027 roku będzie można emitować 5 ton metanu na 1000 wydobywanego węgla dla węgla energetycznego. My tych norm nie będziemy spełniać, więc będziemy musieli płacić kary. Jeszcze nie wiemy, jakie dokładnie. Ale jeżeli w rozporządzeniu jest zapisane przez urzędników Unii Europejskiej, że kary muszą być drastyczne i odstraszające przedsiębiorcę, żeby mu się nie opłacało funkcjonować, to liczmy się z tym, że będą zaporowe. W kuluarach padały pierwsze propozycje, o których wiemy od europosłów. Skoro metan jest ok. 20 razy bardziej szkodliwy niż CO2, a ETS to jest w najlepszej sytuacji 80 euro, wychodzi, prosto licząc 80 razy 20, 1600 euro za tonę wypuszczonego metanu w powietrze. Na litość boską! Żadna firma tego nie przetrzyma. Do tego, jeśli chodzi o węgiel energetyczny, według umowy społecznej możemy być przy niskich cenach subsydiowani przez państwo, ale już mamy informacje, że żadne kary dotyczące emisji metanu nie mogą być dotowane w ten sposób. Czyli firmy musiałyby je płacić z bieżącej działalności. To jest nie do przejścia. Te wszystkie kopalnie metanowe w 2027 roku, jeżeli nic się nie zmieni, będą do zamknięcia. Nikogo nie będzie stać na takie kary.
 
– Czy istnieją technologie, które pozwalałyby dostosować kopalnie do unijnych wymagań?
 
– W Polsce wyłapuje się metan. Najlepsze wyniki wykorzystania metanu ma Jastrzębska Spółka Węglowa.
Bardzo dużo metanu wylatuje jednak szybami wentylacyjnymi. Jest on tam tak rozrzedzony, że nie da się go wyłapać. Chcąc go zagęścić w powietrzu wentylacyjnym, musielibyśmy mniej powietrza wpuszczać pod ziemię, ale jest to nierealne ze względu na bezpieczeństwo pracy górników. Mogłaby tam powstać mieszanka wybuchowa.
Istnieje także technologia wypalania metanu. Tyle, że wówczas znów wpadamy w ETS, bo przy tym procesie uwalnia się dużo dwutlenku węgla. Więc to jest zamknięte koło. Nie ma takiej instalacji, za pomocą której można by było bez problemu zagospodarować cały metan. I to wykorzystuje Unia Europejska.
 
– Jak przewidywane przepisy mają się do umowy społecznej, którą rząd podpisał z górnikami? Według niej likwidacja kopalń miała nastąpić ponad 20 lat później.
 
– Gdy w 2020 roku zaczynaliśmy rozmowy na temat umowy społecznej, sygnalizowaliśmy w rozmowach z rządem, że może być problem z metanem. Wówczas premier Mateusz Morawiecki zapewniał nas, że mamy osobną ścieżkę dojścia, jak to mówiono, że węgiel będzie wydobywany do 2060 roku. Już przy negocjacjach umowy społecznej okazało się, że to nie będzie 2060, a 2049 roku. Niestety, i te zapewnienia okazują się płonne. Rząd już teraz jest dla nas niewiarygodny, Unia Europejska jest niewiarygodna, no bo przecież umowa społeczna jest prenotyfikowana. Urzędnicy unijni, wiedząc że Polska zamierza wydobywać węgiel do 2049 roku, zaatakowali nas od innej strony, metanem.
 
Dzisiaj jest nagle wielkie oburzenie i poruszenie, ale parlamentarzyści ze Śląska milczą. Nikt się w tym temacie nie odzywa. Pomoc zadeklarowali jedynie pan były minister w ówczesnym Ministerstwie Energii, pan europoseł Grzegorz Tobiszowski, pani była minister oświaty, europoseł Anna Zalewska i przede wszystkim pani premier Beata Szydło, dziś także europarlamentarzystka. Pomoc zadeklarowała także grupa parlamentarzystów w Polsce. Większość to są parlamentarzyści spoza Śląska. Na Śląsku niestety na razie cisza. Nie rozumiem jej. Natomiast każdy wie, że jest rok wyborczy. Jak się rzeczywiście tak wydarzy, że rozporządzenie zostanie przyjęte w kwietniu czy w marcu, i będzie w niezmienionej formie, to ludzie z kopalń metanowych nie będą mieli nic do stracenia. Rządzący muszą liczyć się z tym, że będą protesty, i że wybory okażą się swoistym wotum nieufności dla posłów ze Śląska.
 
– Gdyby kopalnie wygaszono do 2049 roku, obecnie pracujący w nich górnicy prawdopodobnie zdążyliby w większości przejść na emeryturę. Co oznacza dla nich tak szybkie zamknięcie kopalń?
 
– Nikt nie liczy się z tym, że zamknięcie kopalń za cztery lata wiąże się ze zniknięciem 150-200 tys. miejsc pracy. Do 2049 roku ci ludzie w większości dopracowaliby do emerytury. Patrząc tylko na kopalnie rybnickie, to przez następne 25 lat do emerytury mogłyby dopracować dwa pokolenia górników. Natomiast jeśli likwidacja kopalń nastąpiłaby za cztery lata, ci ludzie mają już staż pracy w kopalni 10-, 12-, czy 15-letni i doświadczenie ciężkiej pracy na przodkach w ścianach. Często mają już problemy zdrowotne związane z pracą pod ziemią. Jak teraz mają odejść z górnictwa? Oni po pierwsze nie znajdą tak dobrej pracy, a po drugie będą musieli się przekwalifikować i mają perspektywę pracy jeszcze o 15-20 lat dłużej. Dziś przechodzą na emeryturę w wieku 45-50 lat, a będą musieli dopracować do 65 lat na rynku pracy. Po wielu latach na dole, zdrowotnie będzie im ciężko to wytrzymać.
 
– Dla ludzi to więc duża różnica. Ale może warto się poświęcić, by ratować klimat?
 
– Problem w tym, że my się przejmujemy emisją metanu, przejmujemy się emisją CO2, a w innych miejscach na świecie, np. w Chinach, gdzie wydobywa się najwięcej węgla, robi się po prostu odwierty odmetanowujące przyszłe złoża. Robi się otwór do złoża i wypuszcza się metan w powietrze. Tam się nikt nie przejmuje ochroną klimatu! Natomiast nas się biczuje. Jak się nie udało, żeby umowa społeczna obejmowała krótszy okres, to Unia uderza nas z tyłu pałą metanową w łeb.
 
Dla mnie Unia Europejska nigdy nie była wiarygodna. Teraz pani urzędniczce, która była sprawozdawczynią ustawy metanowej, zarzuca się niedozwolony lobbing ekologów z Ameryki. Po raz kolejny okazuje się, że ekolodzy piszą prawo, które uderza w polską gospodarkę, polskie górnictwo i polskich pracowników. A rząd polski w tym temacie nic nie robi.
 
Mieli szansę przyblokować „Fit fot 55”, i nie zrobili tego. Nic dziwnego więc, że jest ona procedowana dalej. Z ustawą metanową będzie podobnie. Albo teraz wywalczymy, że zmienią się jej zapisy, albo stracimy kopalnie. Dla kopalń węgla energetycznego normą powinno być 8-9 ton wypuszczonego metanu na 1000 wydobywanego węgla i to na operatora, czyli na całą spółkę, a nie na poszczególną kopalnię. W Polskiej Grupie Górniczej, gdy rozbije się tę normę na kopalnie metanowe i niemetanowe, jest szansa, że zmieścimy się w tych kryteriach.
 
Natomiast jeżeli chodzi o węgiel koksowy, to ja w ogóle nie rozumiem Unii Europejskiej. Skoro wcześniej określiła, że jest on paliwem strategicznym, krytycznym, potrzebnym do produkcji stali, to jak można za chwilę obłożyć go obostrzeniami dotyczącymi metanu? Unia Europejska sama sobie przeczy.
 
A największym kuriozum jest to, że węgiel importowany z zagranicy przywieziony do Polski już nie będzie tak sprawdzany. Sprowadzający będzie jedynie wypełniał deklarację, w której oceni, jak dużo metanu wypuszcza kopalnia, z której pochodzi importowany surowiec. Jeśli nie będzie wiedział, to może nic nie napisać, i też będzie mógł tym węglem handlować. Nikt tego nie będzie sprawdzał. Wydaje się, że dla niektórych najlepszym rozwiązaniem jest to, w którym Polska importowałaby cały węgiel, a swój całkiem zlikwidowała.
 
– Jakie działania przewiduje górnicza Solidarność w najbliższym czasie w związku z procedowaniem propozycji dotyczących metanu?
 
Na pewno będziemy chcieli spotkać się w gronie sygnatariuszy umowy społecznej. Chcemy wiedzieć, kiedy zostanie ona notyfikowana, bo gdyby to stało się wcześniej, to moglibyśmy powiedzieć: „Notyfikowaliście nam umowę, a teraz chcecie ją likwidować”. Na razie jest prenotyfikowana, chcemy więc, żeby ją jak najszybciej notyfikowano, żebyśmy mieli poczucie bezpieczeństwa. Wysłaliśmy z przewodniczącym Dominikiem Kolorzem pismo do szefów komisji Parlamentu Europejskiego, które pracują nad projektem rozporządzenia PE i Rady UE w sprawie redukcji emisji metanu w sektorze energetycznym, ale nie ma do tej pory odpowiedzi. Prawdopodobnie w najbliższych dniach dojdzie też do spotkania z europosłami. Będziemy starali się dowiedzieć, czy istnieje jakakolwiek szansa, by zmienić to rozporządzenie. Chcemy, żeby europosłowie przekonywali w Brukseli, że musimy mieć możliwość wypuszczania metanu.
 
Staramy się też ten temat nagłośnić. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że w 2027 roku większość kopalni będzie zamknięta, a węgiel będziemy kupować za granicą. Jeżeli właśnie taka jest polityka polskiego rządu, to niech się martwi, bo górnicy, którzy nie będą mieli nic do stracenia, mogą zorganizować protesty większe niż w 2015 roku.
 
Tekst pochodzi z 10 (1780) numeru „Tygodnika Solidarność”.