Przejdź do treści Wyszukiwarka

Robert Kwiatek: Relacja z Ukrainy

  • niedziela, 06 Marca 2022
  • Regiony
  • Autor: Admin

Fot. R.Kwiatek


Robert Kwiatek, fotoreporter z Gdańska, publicysta, działacz „Federacji Młodzieży Walczącej”, pojechał – jako korespondent Radia Gdańsk – na Ukrainę. Najpierw do Lwowa, a teraz dotarł do Kijowa. Poniżej kolejne relacje z Ukrainy.

5 marca 2022

Zagłębiam się w tę wojnę, która otacza, wciąga i niszczy, już nie ze swojej woli. Jestem pod Kijowem, niestety przyjdzie mi nocować blisko działań wojennych, bariery ale i okopane czołgi, strzały też słychać, to raptem 20 km od centrum Kijowa. Jeszcze niby normalnie ale za chwilę, wystarczy że ruszy jakiś atak a będę po drugiej stronie, mam nadzieję że nie u Św. Piotra. Słowem z deszczu pod rynnę. Droga pusta w sumie nie wiem do kogo należy w lesie pełno czołgów, jeszcze ukraińskie… Kurde tu już ciszy nie ma ostrzał i huk, jeszcze nie jakiś masowy. No się wybrałem.

***

5 marca 2022. Jeden z bardzo licznych punktów kontrolnych na bocznej trasie z Kijowa do Lwowa. Takie posterunki są w każdej miejscowości, moście, wsi, na wjeździe, wyjeździe i nie ważne, czy droga istotna czy zupełnie na uboczu. Spełniają one zadania kontrolne, w związku z zagrożeniem dywersantami i opóźniające postęp wojsk. Jedne dobrze zorganizowane, z dobrym uzbrojeniem, inne na zasadach pospolitego ruszenia mieszkańców, widziałem na ułożonych workach imitację karabinu z lat jeszcze 20 tych taki Maxim, barykady z lodówek i innych sprzetów. Jak wcześniej Was informowałem, nie otrzymał akredytacji, to zmieniło moje dalsze plany, spowodowało odwrót. Dziś unieważnia to co było wczoraj. Wracałem do Polski, jednak utknąłem te 250 km od Kijowa, mogłem dalej czekać, jednak jest transport do Kijowa, wracam więc z miejsca z którego wyjechałem. To zła decyzja, ale nie mam obecnie w swoim zasięgu dobrych. Więc będę jeszcze jakiś czas w drodze, informując, daj Boże Was długo i z dobrym choć dla mnie zakończeniem bo o takim dla Ukrainy mowy być nie może, nawet jeśli dziś wojna miała by mieć swój koniec. Jak już napisałem, Pan Bóg z moich planów się śmieje. Miał być Lwów i Polska, będzie Kijów i wojna. Jeśli tylko możliwości będę, pisał a i zdjęcia prezentował.

4 marca 2022

Wczoraj, w czwartek, wyjazd ok 9.00 z Kijowa, samochodem z kolegami z polskich mediów. Przejechaliśmy bezpiecznie około 250 km i zajęło to około 10 godzin. Droga bez walk, czy ostrzału, ale wszędzie punkty kontrolne, stanowiska obrony, nie tylko pod Kijowem. Tu każda miejscowość zaczyna się i kończy posterunkiem, a zarazem punktem. Poza pododdziałami regularnymi, im dalej od Kijowa, tym większe pospolite ruszenie, na drogach nie tylko betonowe kozły, zapory, worki z piaskiem, powalone pnie drzew, bele słomy, opony, ale i brony, samochody i wszystko co może powodować spowolnienie wroga. Ogranicza to teraz nas i tych co uciekają.

Widziałem samochody, do których szyb przyklejone są kartki z napisem”dzieci” – to nie ewakuacja na skalę exodusu, ale jest widoczna. Kto ma samochód do wczoraj z Kijowa, ale i do miasta mógł wyjechać i wjechać. Na stacjach (wiele jest zamkniętych) kolejki po około 50 pojazdów, ropa jest sprzedawana w ograniczonych ilościach, gorzej z benzyną.

Nad nami przeleciał samolot odrzutowy – jedyny jaki tam widziałem. Mężczyźni, poczynając od młodych do starszych, wszyscy przejęci, na barykadach, a w zasadzie zaporach, punktach kontrolnych w różnym umundurowaniu a nawet bez, z bronią wszelkich rodzajów, maszynową, butelkami z benzyną, ale i strzelbami myśliwskimi, czasem zamaskowanymi pojazdami bojowymi, czy innymi „niespodziankami”. Tak każda miejscowość planuje obronę, jak nie przed wojskiem, to dywersantami. Czegoś takiego, na taką skalę nie widziałem nigdy, bo to nie 100 tysięcy osób, nie pół miliona, ale cały naród gotowy do obrony.

W blokach, w mieszkaniach służby ochotnicze, na drzwiach niektórych z nich kartki z czerwonym krzyże – to lokalne punkty medyczne, kobiety wycinają z płótna żółte opaski noszone przez służby i wojsko, nalewają do butelek płyn zapalający. W każdym mieszkaniu, jeśli jest tylko dorosły mężczyzna, znajduje się broń.

Tu nie będzie defilady zwycięstwa po żadnej ze stron, a jedynie łzy matek i dzieci.

Opisuję drogę oglądaną z za szyby pojazdu, ale też wyobrażam sobie co będzie. Jestem pod wrażeniem poświęcenia i zaangażowania Ukraińców. Robią to by obronić swoją ojczyznę, by powstrzymać tę szaleńczą agresję. Pytacie mnie, czy się boję? Tak, bardzo. Współczuję każdej ofierze wojny, gardząc tymi podłymi ludźmi, co wydali rozkazy i tymi co je wykonują, odpalając rakiety, które kilkadziesiąt kilometrów dalej zabijają ludzi, oklaskując trafienie w ten czy inny obiekt. Niech przyjdą i zobaczą swoje dzieło. Tym razem nie przepraszam za emocje, wyrażam je!

To już nie raport z tego co widziałem. Pokusiłem się o własne opinie, niech będą one snem mojej wybujałej wyobraźni! Ale co jeżeli nie? Zostawiłem prawdziwym bohaterom zaprawionym już od kilku lat w walkach naszywkę wojskową z naszym godłem, jaką przez kawałek życia i tego wyjazdu ze mną była, pokazując kim jestem. Oddałem z potrzeby serca, co miałem najcenniejsze. Mówiąc im o tym, przyjęli ze łzami w oczach, mówiąc, że będą z dumą nosić. Nie wiem czy na mundurze, ale w sercu z pewnością. Dzisiaj w planie jest Lwów, jednak Pan Bóg czasem z moich planów się śmieje – kolejna rzeka uchodźców, samochodów z kartkami na szybach z napisem „dzieci”…

3 marca 2022

Niedaleko padł właśnie trzeci pocisk. Idę ulicami Kijowa, wszędzie są barykady. Przechodziłem przez miejsce, gdzie rozbito może rosyjski konwój. Z bloku, gdzie ukraińska armia ma stanowiska, krzyczano do mnie kierując broń. Kolejny raz pod podnoszę ręce w górę. Gdy mówiłem „prasa”, machali, nie wiem czy doganiali, dwa zdjęcia zrobiłem.

Sto metrów dalej barykada z opon – tam kontrola. Jak mówię, że z Polski sami chcą ze mną zdjęcie i mówią bym pokazał ich w Polsce i że bardzo nam dziękują. Miałem dziś ruszyć z kolegami z prasy, ale przełożone jest to na jutro. Uprałem trochę ubrań, mokre włożyłem do siatki i ruszyłem w drogę. Tak to się zmienia, czasem nic, a za chwilę wszystko. Rękawiczki zgubiłem, ale oby tylko takie zmartwienia były. Trzymajcie się.

więcej na stronie www.solidarnosc.gda.pl